czwartek, 16 czerwca 2016

Foamiranki czyli kwiatki z pianki

W sieci foamiranowe szaleństwo. Mnie też dosięgło.
Kupiłam łapczywie piankowe arkusze w kilku kolorach i, że tak powiem, wena mi opadła. Wydawało mi się, że mają być cieniuteńkie, a wcale takie nie są.
No nic, odczekały swoje, nabrały mocy urzędowej i wreszcie się doczekały.
I choć nie byłam przekonana do tego ustrojstwa, to nagle się okazało, że pod wpływem żelazka i miętoszenia ciepłymi rękami foamiran robi się plastyczny i chudnie.
 Jak ja lubię słowo "chudnie" ;-)
Chciałam tylko spróbować, tylko jeden kwiatek... no i przepadłam na kilka godzin.
Nie chcecie wiedzieć jak następnego dnia bolały mnie palce.
Nie bez przyczyny mówią, że nadgorliwość gorsza jest od faszyzmu ;-)
Zdjęć będzie dużo...
 
 
 

 
I na koniec ostatnie różyczki w stałej kompozycji na ratanowej kuli.
Taki drobiazg dla Mamy z okazji jej święta
 
Foamiranowe kwiatki jeszcze powstaną, ale na razie szurnęłam pianki do szuflady.
Na wszelki wypadek, jakby mnie znów miało podkusić miętoszenie do bólu ;-)
Ale Wam polecam. Spróbujcie :-)
Pozdrawiam, hogis
 

3 komentarze:

  1. Przepiękne, wyglądają jak prawdziwe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty zdolniacho :) Czego nie dotkniesz - w cuda przemieniasz :) Jestem szczęśliwą posiadaczką brzoskwiniowej gałązki i bardzo dziękuję za cudną tytkę. I już tęsknię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No cudnie pomiętoliłaś :)
    Zapomniałam, ze i ja chciałam pomiętolić..

    OdpowiedzUsuń