poniedziałek, 29 lutego 2016

Coś mi ten niebieski tak jakoś...

Pora późna i jakaś taka zmęczona jestem.
To wszystko chyba przez ten przestępny... kto to widział, żeby luty trwał tak długo ;)
Na szczęście jutro już marzec (choć w sumie czas mógłby na chwilę się zatrzymać).
Koniec lutego na niebiesko mi wyszedł.
Pierwsza z ostatnich lutowych prac to serduszkowe pudełko w stylu pomieszanym z poplątanym. Ma farbę kredową (z nagrody Stonogowej) i decoupage i stempel i kwiaty foamiranowe (papierowe też) i wiele bzdecików... słowem na gęsto.

Drugi z lutowych ostatków jest exploding box niebieski do bólu, ukwiecony papierowmi różami własnoręcznie uwitymi i z wypasionym wozem/wózkiem w centrum.
Podobny box już mam na koncie, ale ponieważ w każdej kolejnej pracy 
zawsze coś zmieniam, więc zasadniczo jest inny.

                            

Obie prace mają serce, więc obie mogłyby wziąć udział w wyzwaniu blogu Stonogi .
 
Więc teraz mam mały problem, bo gdyby były w osobnych wątkach to mogłyby obie startować. Ale jednak są w jednym, no to może wyliczanka? Ele mele dutki...
 
Cóż, więc jednak explo. Dobrze :)

W takim razie niebieski do bólu exploding box

zawalczy w moim imieniu.

 


 

 

Na dziś tyle, ale wrócę niebawem. Do zobaczenia :) 
hogis


P.S. Box nie zawalczy jednak, bo "żaba" poszła spać 10 minut przed północą :(
Cóż, widać żaby wiedzą lepiej, że o tej porze powinnam obracać się na drugi bok. Zatem dobrej nocy...

 

.

niedziela, 21 lutego 2016

Lepiej późno niż wcale...

Znów jakoś tak po czasie wychodzi nowy post. Co w międzyczasie nowego? Z pewnością nowe są dwie prace - wyzwaniowa i konkursowa oraz styczniowy ateciak. To może po kolei. Na pierwszy ogień szkatułka na wyzwanie w decoupage24.pl .
Miał być decoupage w towarzystwie szablonu. I wyszło tak:
I tu się jeszcze pochwalę, pudełeczko wygrało.
 
Na forum decoupage24.pl nie ma czasu na nudę. Są cykliczne wyzwania, są i konkursy. I właśnie niedawno zakończył się jeden z nich MINIdecouBINGO. Tu również miałam przyjemność wziąć udział z dekupażową pracą.
Tak się ten twórczy rok miło zaczął, że i w tym konkursie moja praca zyskała najwięcej głosów, choć wcale się tego nie spodziewałam.
 
W kwestii papierowej kilka prac powstało, ale o nich innym razem. Dziś jeszcze jedna praca wyzwaniowa - ATC "Anioły są wśród nas..."
I co powinnam jeszcze dodać? Że wygrałam?
Nieskromna dziś jestem... niestety znów wyszłam przed szereg.
 
 
A tak poza tym... luty już za półmetkiem, ale jednak wciąż jeszcze trwa. Zaczął się (prawie) urodzinami najmłodszego z mojej trójki, ale ledwo zdążyłam ochłonąć poimprezowo, popędziłam do Lubania na spotkanie "przy łosiu i tiramisu". Tam czekało moc atrakcji...
 
Był więc ów rzeczony łoś w patynie w towarzystwie zielonego kremu
 
I babki z jajami... (Marzenka i Grażynka)
 
I jajo co wyjść chciało...
 
... i w końcu wyszło - "wklęśnięte z falbanką"
 
Było też farby wąchanie... (opakowanie zastępcze, więc test "na niucha" niezbędny)
 
I przytulasy były...
 
I nagroda od sklepu Stonogi.pl za wygraną w wyzwaniu decoupage24.pl przekazana przez Marzenkę (i jeszcze tego samego dnia wykorzystana do celów właściwych)...
 
I w końcu to tiramisu, o którym wciąż się mówiło, a nie wiedzieć czemu ja go
nie widziałam... do czasu, aż mi onego wręczono w prezencie imieninowym.
Oto my - Kasia, Madzia, Grażynka, ja
i  Marzenka, która za operatora wizji robi tymczasowo.
 
O, jest Marzenka i my w składzie wybrakowanym (teraz Kasia stoi za obiektywem).
 
A do tego tiramisu piękne karteczki, nowy hogisowy kubek 
i bukiet niesamowitych PACHNĄCYCH tulipanów.
 
A tak się miały już u mnie w domu.
 
A, była też wycieczka na lubański SOR. Ja już tak mam, że jak weekend nadciąga
 to jakaś siła natrętnie mnie pcha w celu odwiedzania placówek służby zdrowia.
Nie mnie tym razem spotkał ów zaszczyt poznania lekarza, ale czynny udział brałam
w przepędzaniu grypy, co się Grażynki uczepiła. Zdjęć brak... nie wypadało robić.
Weekend bez SORu to nie weekend, rzec by można. I jakby temu wychodząc naprzeciw aktualny również zaczęłam w szpitalu. Moje najmłodsze potrafi serwować niespodzianki ortopedyczne regularnie, tym razem złamanie i gips na lewej nodze
(dwa miesiące temu miał na prawej). Poddaję się.
Luty wciąż trwa. Jakie niespodzianki jeszcze przyniesie?
Kto to wie... nie wybrzydzam, biorę co popadnie.
 
Optymistyczna wciąż jeszcze, hogis
 
(Część zdjęć ze spotkania autorstwa Tuliuszów zapożyczyłam bez pytania... wybaczą. )