Tak naprawdę o żadnej szyszce do kąpieli nie będzie.
To jedynie post, który piszę otulona zapachem unoszącym się w moim domu
od kilku godzin. Pokaz miałam... odkurzacza... tfu... robota sprzątającego.
Przyjemnie spędzony czas, pokój prawie wyglancowany, a pan,
który z rozmachem prezentował kolejne zalety owego urządzenia
w jednym momencie jak machnął ręką, to flaszka płynu do dezynfekcji
(o zapachu sosnowej szyszki z mojego dzieciństwa) rozleciała się
na podłodze w pokoju, zalewając ją z rozmachem równym prezentacji.
Niemalże pół litra skoncentrowanej mocy odkażającej powietrze w moich
stu metrach kw.. Wszystkie okna otwarte, a nadal w oczy szczypie.
Odkaziło nas i naszą chałupę na co najmniej kilka lat do przodu
(parę kropli podobno już wystarczy do odkażenia całego naszego mieszkania).
Z tej atmosfery właśnie wyłania się ten post... czujecie?
To tyle o atmosferze, bo mam do pokazania kilka pachnących jeszcze nowością prac.
Najpierw ATC w ramach zabawy na forum. Temat: "Sowa mądra głowa".
W tym samym czasie na wyzwanie z mapką, które cyklicznie ogłaszam na forum,
zrobiłam blejtram ze zdjęciem siostrzeńca. Ta ruda burość "rozlana" tu i ówdzie w rzeczywistości jest w kolorze zielonego mchu... czemu tu jest ruda - nie wiem.
Z kolei w niedzielę na urodziny mojej Mamy pojechałam z rodziną
oraz niebieską babeczką w niebieskiej zastawie.
Wracając jeszcze na chwilę do początku postu, jeśli któregoś dnia
zadzwoni do Was telefon, a rozmówca "z drugiej strony kabla"
zaproponuje Wam spotkanie z prezentacją robota,
nie zastanawiajcie się tylko zapraszajcie.
Niech i Wam zaprezentuje, posprząta, odświeży, napachni...
jedynie prawdopodobieństwo rozbryzgania nadmiaru odkażacza
jest stosunkowo małe. A to już chyba bardziej zaleta niż wada ;)
Pozdrawiam esencjonalnie, Wasza hogis