środa, 28 grudnia 2016

Święta, święta i już po...

Miło było, ale się skończyło. Na szczęście, bo ledwo się ruszam.
Tak było jeszcze wczoraj...
 
Tu pierniczek, tam serniczek, a pomiędzy sałatka z majonezem i śledzik w oleju.
Już nie mogę, a jeszcze chce się...ech. Nie po to walczyłam tyle miesięcy, żeby sobie ekspresowo nadrobić, więc od dzisiaj stanowczy powrót do zdrowego trybu.
Nie tylko zapasy świątecznego jedzenia przypominają o tym, co właśnie minęło,
choć właściwie wciąż trwa np. w dekoracjach.
U mnie skromnie w tym temacie. Dajmy na to choinka - nie ma miejsca na pokaźnych rozmiarów drzewko ubrane we wszystkie zbierane od lat ozdoby.
Jednak wystarczyło mi kilka gałązek szlachetnej jodły i szczupły pień sosenki,
który przytargałam z pobliskiego z lasu. Takiej sosenki, wiecie, co to ją ścięli,
żeby inne drzewa miały lepiej, a potem zostawili leżącą. Teraz ma nowe życie.
Kilka opasek kablowych ułatwiło montowanie gałązek i choinka wyrosła mi w 15 minut.
Przyprószyłam drzewko sztucznym śniegiem i ubrałam w trójwymiarowe gwiazdki,
które wydziergała moja mama, robiąc mi tym naprawdę wielką radość.
 Niby skromna ta moja choinka, ale jak dla mnie wystarczająco bogata.
 
 

W ostatniej chwili syn zawiesił światełka w oknie i na wejściu.
I to właściwie na tyle w kwestii dekoracji w moim domu. Na inne nie było czasu.
 
Docelowo i chwilowo na choince zagościły bombeczki - prezenciki dla moich dzieci.
W małe płaskie medaliony z jednej strony wmontowałam papierowe poinsecje,
a z drugiej banknoty (wyjątkowo w tym roku).
 
Prezenty robione własnoręcznie mają niezwykłą moc, nawet jeśli są skromne,
nawet jeśli to tylko drobiazgi czy kartki z dobrymi życzeniami.
Wysłałam w tym roku wiele kartek i wyobraźcie sobie, że nie wszystkim zrobiłam zdjęcia. Takie zamieszanie było, że zapomniałam. Ale kilka udało mi się uwiecznić.
Duża niebieska okrągła kartka-bombka była jednym z trzech elementów tegorocznej wymianki z przyjaciółkami z forum (kartka, ośnieżona ozdoba i coś słodkiego)
 Dopełniała ją ekologiczna choinka wykonana z resztek włóczkowych,
owiniętych wokół tekturowej formatki, ośnieżona i ubrana w papierowe poinsecje,
suszoną rozgwiazdę, gałązki, cynamonową korę, "zmrożone" kuleczki śnieguliczki, itp.
  A na osłodę - pierniczki :-)

 
Klasa syna zamówiła kartkę dla wychowaczyni i tu też tak jakoś w drzewko poszło.
Choinki jakoś uparcie przewijały mi się w świątecznych pracach. 
Tym razem kartka wielowymiarowa, samodzielnie stojąca i rozkładana.
Dużo dodatków błyszczących i pachnących i znów poinsecja.
Czaiłam się na ten wykrojnik długo, aż wreszcie udało się go zakupić.
I na koniec dwie kartki dla moich kochanych siostrzyczek forumowych - Kejti i Marzenki.
I, o dziwo!, tu też choinka ;-D
Tym razem w świątecznej scenerii z kominkiem, płonącymi świecami,
 prezentami pod choinką i naszym wspólnym selfie-portretem na ścianie :)
A sama choinka z magicznym mykiem - w ciemności błyszczy wewnętrznym światłem.
 
I to tyle w kwestii świąt. Magicznych świąt, ale jednak dobrze, że już po.
Jeszcze tylko sylwestrowa noc, noworoczne postanowienia i zaczynamy kolejne odliczanie. Oby nam się...
 
Ciepło pozdrawiam, hogis :-)

środa, 21 grudnia 2016

Międzyczas przedświąteczny...

... to jest ten moment, kiedy wreszcie odrywam się od stroików, bombek, bożonarodzeniowych kartek z dobrymi życzeniami.
Nie chciałabym absolutnie, żeby to źle zabrzmiało. Ja naprawdę bardzo lubię, ten cały rozgardiasz i klimat przygotowań. Niby nie szalałam w temacie jak zwykle, to jednak chyba się starzeję, bo jestem zwyczajnie zmęczona. I mam już serdecznie dość fruwającego wszędzie brokatu i sztucznego śniegu. Czas już uprzątnąć pracownię i zająć się garami.
Ale zanim z jednego kieratu wpadnę w kolejny, muszę złapać oddech.
I to jest dobry czas na powrót do prac, których jeszcze nie pokazałam.
Na początek pudełko dla 60 -letniego nałogowego zbieracza darów lasu.
Miały być grzyby i jagody, ale próżno szukać jagód w końcu listopada.
Są borówki ;-) Też dobre.
 
Z kolei dla świeżo upieczonej 50-latki miała być kartka na wypasie.
Bez żadnych wytycznych, ale na bogato. Było wow!, czyli udało się.
Na dnie pudełka zamontowałam "chwytacz gotówkowy" - praktyczny i zmieści sporo,
a co najważniejsze daje gwarancję, że w czasie otwierania kartki prezent nie wyleci.
 
I na koniec butelka wina w ozdobnym odzieniu jako zamiennik bukietu w prezencie
z okazji 25 rocznicy ślubu. Miała mieć srebrne dodatki w nawiązaniu do rocznicy.
Nie wiem czy był efekt wow!, bo to zamówienie typu "znajoma znajomej..."
i tzw. zwrotki nie dostałam, ale wydaje mi się, że to jedna z tych ładniejszych.
Aczkolwiek usłyszałam, że mało srebra. No może nie posrebrzona na amen
(choć wydaje mi się, że dość - srebrne tło pod koronką, srebrne podkreślenia etykietki),
ale za to kwiaty ma umiętolone i uwite własnoręcznie. Ech, ta pianka... lubię ją!
 
Nie mnie oceniać własne prace, ale Wy możecie, do czego zapraszam :)
 
No i tyle na dziś. Wracam do przedświątecznej gorączki, choć dzisiaj raczej
wolałabym wrócić do łóżka i porządnie się wyspać. Nic to, trzeba działać!
 
Dużo siły i radości w świątecznych przygotowaniach. Pozdrawiam,  hogis :-)

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Bombkowania ciąg dalszy...

Bombkuję, więc zaległości muszą poczekać jeszcze chwilę. I z tego bombkowania urodziła się kolejna bombka, a raczej bomba. Wielka (40cm!) sklejkowa formatka dostała odświętne odzienie i wisi na drzwiach wejściowych witając gości.
Oglądaczom zostawiam zdjęcia poniżej, natomiast czytaczy zapraszam do bloga serwetkowego, o TUTAJ, gdzie bombka jest inspiracją dla serwetko- i dekumaniaczek.
 Znajdziecie tam informacje o kulisach powstawania tejże.
 
 
 
 
I jeszcze w zimowym klimacie cosik. 3 grudnia gościłam w stolicy i jej okolicy,
znaczy się w Scrap&Art w Woli Gołkowskiej. Co za miejsce... normalnie wymiękłam.
 Budynek nowoczesny, geometryczny, bogato oszklony, a w środku klimatycznie, wintydżowo, minimalistycznie i ślicznie. I tak jasno... zakochanam na zabój!
Zresztą zajrzyjcie sami okiem Magdaleny Mizery (znalezione w sieci :) ).
Co ja robiłam w tejże Woli?
Na warsztatach Doroty Kopeć byłam i kilka godzin płodziłam album. Rzecz jasna
nie skończyłam, ale inni też nie skończyli, więc czuję się usprawiedliwiona.
Maleńkie zajawki z warsztatów poniżej w postaci zdjęć z fb ukradzionych
(jeśli kara to mniejsza, bo się pokornie przyznałam do winy ;) ).
W każdym razie warsztaty były super, za co bardzo dziękuję Dorocie Kopeć
i wszystkim tym, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tego, że tam byłam.
 
 
Zdj. M. Kotowicz i A. Podszus
 

Zaś zdjęcia gotowego wypełnionego albumu dopiero jak skończę czyli może w styczniu.
Tymczasem poleży sobie w torbie czekając na swój ciąg dalszy.
 
Tak... mój ciąg dalszy w pracowni właśnie wzywa, więc na dziś już wystarczy pisania.
Znów idzie mroźny czas, więc trzymajcie się jeszcze cieplej.
 
Pozdrawiam, hogis.