Wiecznie niewyspana, notorycznie zmęczona i ogólnie średnio w formie. Powód?
Cały dzień ziewam, nie mogąc się skupić na niczym, a w nocy wracają mi siły, więc pracuję. Biologiczny melanż. Choć próbowałam wielokrotnie to zmienić - niż z tego
nie wychodziło. Bo skoro nocą budzi się wena, żal nie skorzystać.
Z tą weną też jest różnie ostatnio. Bywa zaskakująco błyskotliwa, ale zdarza jej się błądzić.
Najważniejsze, że jeszcze jest :)
No i podczas takich ostatnich nocnych przypływów zrodziło się kilka prac,
np. kartki w pudełkach:
trochę błyskotek i nie tylko dla Moniki na 18
portfel dla Marcela na 18
dla Norberta na 50
dla pani fotograf Beaty na 40
I na koniec wypasiona komódka z maleńkimi bucikami
dla Liwii Franciszki z okazji chrztu św.
Na dziś wystarczy, bo choć mam jeszcze sporo do pokazania, to jednak sen się napatoczył. Skorzystam tym razem ;) Do następnego razu i zdecydowanie szybciej niż ostatnio. Pozdrawiam ciepło, hogis :)